Trochę informacji i rozmyślań

Zamówiłem paczkę

Wiadomo – okres przedświąteczny. Zamówiłem paczkę. Nie ważne gdzie – ważne, że wysłana została od razu. Nie lubię kurierów, pocztę omijam szerokim łukiem czyli wybieram paczkomat. Tak, wiem – mogą być przeładowane, ale biorę to pod uwagę.

Wszystko idzie dobrze do pewnego momentu, do przeładowania paczkomatu właśnie. I wtedy paczka znika. Trafia w jakąś alternatywną rzeczywistość, albo dostawca wozi ją ze sobą po mieście w samochodzie przez kilka dni, albo dzieją się z nią jakieś jeszcze inne dziwne rzeczy (w takiej Malezji w międzyczasie raczej nie była, ale kto wie).

Nie jest dobrze…

Ciśnienie rośnie, jest już 19 grudnia. Dzwonię.

Tutaj musisz wiedzieć czytelniku, że ostatnio mam pewne doświadczenia z infoliniami. Taka infolinia pewnego operatora podpinającego mi do domu światłowód równie dobrze mogłaby zniknąć, tak irytujące są oczekiwanie na połączenie, a później rozmowa z konsultantem, który i tak nic nie może.

Znowu infolinia

Jak pisałem – dzwonię.

„Jesteś osobą numer 57 w kolejce osób oczekujących na połączenie z konsultantem”. Szlag mnie trafia jak słyszę na infoliniach taką informację. Teraz czas na słuchanie muzyczki do nie wiadomo kiedy.

I tu przyszło zdziwienie. Czekałem, ale co chwilę w słuchawce rozlegał się komunikat „Jesteś osobą numer 54…”, „Jesteś osobą numer 50…”, „Jesteś osobą numer 35…”.

Najgorsze w infoliniach nie jest oczekiwanie – najgorsze jest to, że czekasz i nie wiesz czy cokolwiek się dzieje. Nie wiesz czy Twoje oczekiwanie skończy się za minutę czy za dwadzieścia, a może wszyscy tam po drugiej stronie mają Cię głęboko.

InPost – to źle, to bardzo źle, że w sytuacjach przepełnienia paczkomatów gubicie paczki. Jeszcze gorzej, że zgubiliście moją 😉 Ale wasza infolinia jest pierwszą, na którą dzwoniłem trzy razy i pomimo oczekiwania przez 15 minut nie czułem się jak spuszczony w kanał.

Aha – paczka ostatecznie się znalazła i trafiła do paczkomatu. Happy end!